- Rovinj
Z lekkim zawrotem głowy od tego jeżdżenia w kółko docieram do Rovinj.
Miasto już na dzień dobry przywodzi wspomnienia z Zadaru. Bardzo tu podobnie. Niestety, z bardzo podobną ilością turystów...
Wracam do pokoju, spoglądam na miasto z góry i myślę, że jutro trzeba sobie zrobić wycieczkę.
Do Rovinj wracam wieczorem.
Z trudem dosłownie przeciskam się między ludźmi i z pomocą google maps docieram pod wskazany adres. No i gdzie ta chałupa? Nie ma... Po kilkunastu minutach kręcenia się w kółko po wąskich uliczkach (dzień pod znakiem kręcenia się w kółko) okazuje się, że jakieś 5 razy mijałam właściwe drzwi...
Gdyby zawieszkę, którą znajduję dopiero na drzwiach mieszkania powiesili na dole, na klamce drzwi wejściowych do budynku, znalazłabym w sekundę!
Nie czas jeszcze jednak na spanie! Czas na zwiedzanie okolicy.
A jednak nawet w tak zatłoczonym mieście można bez większego trudu znaleźć ciche zakątki. Bez trudu można też przenieść się do innego wymiaru.
Te drzwi z pewnością służą do teleportacji. No bo do czego?
Nie sprawdzam. Aż taką bohaterką nie jestem.
Jak postanawiam, tak czynię. I tak o 6 rano budzą mnie dźwięki sprzątania ulic.
Wycieczkę zaczynam od Kanału Limskiego. I znów mam wrażenie, że jestem w Ameryce Południowej.
Soczystość zieleni i turkus wody są nie do opisania.
Po kanale pływają stateczki wycieczkowe, ale rzecz jasna nie dla mnie taka komercja.
Rzut oka zatem na kanał z wysokości drogi (tak, znów wąskiej i krętej)
i można jechać dalej.
Przystanek na kawkę robię w miasteczku Vrsar.
Cisza, spokój, wręcz senność. Miła ucieczka od tętniącego życiem (i muzyką kompletnie nie w moim guście) Rovinj.
Siadam na ławce, patrzę na to
i próbuję na stałe wyryć ten obraz pod powieką. Przyda się w Polsce listopadzie...
Przyda się za chwilę, gdy dotrę do Poreč...
Czy ja mówiłam, że w Rovinj są tłumy? Tam są pustki, w porównaniu z tym co widzę tutaj.
O nie, dziękuję. Takie zwiedzanie nie jest przyjemne.
To ja może jednak udam się na plażę.
Nieco dalej na północ od Poreč odkrywam plażę Červar. Fajnie, można podjechać samochodem niemal pod sam brzeg. Parkuję pod drzewkiem, wyciągam ręczniczek i oddaję się długiej kąpieli słonecznej.
Ten widok też warto wyryć sobie w pamięci.
Jak mawia mój Tata: "śpij szybko", bardzo wcześnie rano odjazd!
Ostatnie spojrzenie na miasto, jakże puste przed 7 rano...
Dziś wracam na wyspy. Przedostatni przystanek - Krk.
Komentarze
Prześlij komentarz