- Majorka


Późnym wieczorem ląduję w Palma de Mallorca. Czy zdążę na ostatni autobus do Can Picafort? Bieeegiem! Zdążyłam. I dobrze, bo to jednak drugi koniec wyspy. Teraz już tylko spać, a jutro błogie lenistwo na plaży i kąpiele w morzu! I to jakim morzu!
Żyć nie umierać! 

Dość leżenia. Trochę można, ale to jednak nie w moim stylu. Jadę do Palma de Mallorca. 
Byłam tu już kilkanaście (kilkanaście +) lat temu. Cudowny prezent od Rodziców na 18 urodziny. Do dziś wspominam tamten - przyznajmy, szalony - wyjazd. Wtedy byłam w Magaluf - mega imprezowni. Dziś już trzeba mi czegoś innego. 
Palmę pamiętam nieco inaczej. Miło po latach odświeżyć te wspomnienia.




Katedra robi na mnie takie samo wrażenie, jak lata temu. 

Tu jest naprawdę pięknie.
I nie bez powodu Palma to Palma


Trochę szkoda, że pobyt tutaj taki krótki. Może jednak poleżałabym jeszcze na plaży. 
Ale za to pealla nie może się równać z tą z Madrytu, a cena nie szokuje chyba tylko licznych Niemców. 
Obecność sąsiadów zza Odry przypomina mi, że należy jeszcze dziewczyny pomęczyć utworem, który stał się już niemal hymnem wyjazdów - Helenka!  
Lecimy do Barcelony, zanim mnie uduszą za ten utwór. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Gdy wytchnienie odnajdujesz w meczecie

Rekompensata i pistacje z pistacjami w kremie pistacjowym

Olbia znaczy szczęśliwa