- Lizbona


Wczesnym rankiem ruszam do Lizbony. Pomyśleć, że podróż z miasta do miasta pociągiem trwa tyle ile samolotem z Polski do Portugalii. Ach te zdobycze cywilizacji! Cieszy mnie jednak podróż pociągiem, przynajmniej można zobaczyć kawałek kraju. 
Lizbona wita mnie zachmurzonym niebem, ale widok z okna zrekompensuje wszystko. Może nawet spacer z walizą po krętych uliczkach i licznych schodach

Wąskie, wyślizgane i strasznie strome. Nie było łatwo. I zaraz za nimi, kolejne 


Nie było łatwo trafić pod wskazany adres. Dwa razy ciągnęłam walizkę w górę i w dół po tych schodach, gdy okazało się, że drzwi do mieszkania są dokładnie za moimi plecami... 
Mieszkanko piękne. Czyściutkie, nowoczesne


I ten widok z okna... Alfama - niesamowita dzielnica. Ja to wiem jak się ustawić!

Nawet lekko pochmurne niebo wcale mi nie przeszkadza. 
Witaj Lizbono! Czas na zwiedzanie.

Ależ kąt nachylenia mają te uliczki! I słynny tramwaj 28E. Oj, będzie nim wycieczka, będzie.

Póki co spacer do końcowej stacji, tam sobie przynajmniej usiądę (spryciulka!). Spacerując zwiedzam. 
Praҫa de Comercio 

Windy, które zabierają Cię na inne poziomy miasta 


A tam już tylko obłędne widoki 




Z ciekawostek - sklep z sardynkami 

Pstrykam fotkę i chodu, zanim ktoś będzie oczekiwał, że coś kupię. Aż taką fanką tych małych rybek nie jestem. 
I oto jest - słynny żółty tramwaj!

I kto by pomyślał, że ten tutaj, to tylko atrapa - ot, model do zdjęć. Przy odrobinie szczęścia może uda Ci się zrobić zdjęcie z modelem, przy braku szczęścia, z modelem i całym tłumem turystów... Jako, że głupi ma zawsze szczęście, ja - głupia - robię zdjęcie wyłącznie z atrapą i ruszam w poszukiwaniu pierwszej (ostatniej?) stacji tego właściwego, tego jeżdżącego. 
Udaje się. Krętymi, wąskimi, stromymi uliczkami ruszam w uroczą podróż po mieście.

Po takiej wyprawie, jako, że kiszki już mi się wykręciły na kształt lizbońskich uliczek, postanawiam zjeść coś ciekawego w tzw. markecie. Nie ma to nic wspólnego z wielkopowierzchniowymi sklepami, których u nas na pęczki. Już bliżej do oryginału nazewnictwa - istny żywieniowy ryneczek

Straganików jest chyba ze 40 i sama nie wiem co się w nich mieści. Co straganik, to góra żarcia (za górę euro niestety). Mój wybór pada na coś co nazwałabym "dekonstrukcją burgera z krewetek"

Ciekawe, ciekawe... Zjadliwe. Nie no, ok, całkiem dobre. 
Pożywiona wracam do pokoju. Jutro mała wyprawa do Belem.
Pogoda nie rozpieszcza, pochmurno jakoś, ale bez przesady... 

Ja nawet na polską zimę nie mam takiej kurtki. Lisek w sierpniu?! O losie! Na marginesie dodam, że oczywiście mam na sobie szorty i T-shirt. 
Belem to ciekawe miejsce. Spaceruję od Klasztoru Hiteronimitów, wpisanego na Listę światowego dziedzictwa UNESCO, 

obok chyba najbardziej charakterystycznej budowli w tym miejscu, czyli Wieży Belem (kolejny obiekt z Listy UNESCO)


i dalej idąc szeroką promenadą wzdłuż rzeki Tag docieram do Pomnika Odkrywców. 

Mający ponad 50 metrów wysokości pomnik upamiętnia osoby zasłużone dla Portugalii w erze wielkich odkryć geograficznych, przedstawia 33 postacie, w tym m.in Henryka Żeglarza (na czele), Vasco da Gamę, czy Ferdynanda Magellana. 

O wiele więcej postaci odnajduję przed najsłynniejszą cukiernią w Belem.

 Za czym kolejka ta stoi? Za pasteis de nata - mini tarty/babeczki z budyniem. 
Ustawiam dziewczyny na końcu kolejki, a sama znikam, by zorientować się w sytuacji. Orientowanie się polega na dyskretnym wepchnięciu się w drugą linię kolejki, do której o dziwo nikt nie stoi. Wchodzę zatem ja, cała na biało, zamawiam 3 babeczki, płacę jak za zboże i dumna wychodzę. Macham do dziewczyn i w nogi, zanim ktoś się zorientuje jaki ze mnie cwaniaczek! Słyszę jeszcze tylko: "no wiedziałam, że ona tak zrobi" i śmiejąc się do łez wracamy do pokoju. Kawusia i babeczki. Mniam! 


Wieczorem jeszcze ostatnie spojrzenie na najstarszą dzielnicę Lizbony, pożegnalny toast i jutro ruszam do Porto



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Gdy wytchnienie odnajdujesz w meczecie

Rekompensata i pistacje z pistacjami w kremie pistacjowym

Olbia znaczy szczęśliwa