- Rab

 


Z lekkim żalem zerkam na ląd, gdy prom zbliża się do wyspy Rab. 


Zdaję sobie sprawę z tego, że to ostatni etap tej podróży. Wszystko co dobre, szybko się kończy. Trzeba zadbać o to, by wakacje zakończyły się przyjemnie (skoro muszą się skończyć). 

Początek tego końca okazuje się być niezwykle przyjemny. Przemiła gospodyni zostawiła bowiem w lodówce bardzo smaczny prezent powitalny własnej produkcji...


Nie wiedziałam nawet, że aż tak bardzo lubię figi... 

Skoro dzień zaczął się od ambrozji, trzeba ruszyć na zwiedzanie tego raju. Zachęcona nazwą, wybieram się na Rajską Plażę. Spacer nie należy do przyjemnych, bo idzie się główną ulicą (asfalt w pełnym słońcu i nastolatki na quadach). Nie zrażam się. Raj czeka, wynagrodzi. Na pewno!

Albo nie... 


Piekło!!!  

Nigdy nie zrozumiem dlaczego ludzie robią sobie takie rzeczy. Biorę nogi za pas. Małe leśne ścieżki są dużo przyjemniejsze od asfaltu i quadów


I prowadzą w prawdziwie rajskie miejsca

Tak właśnie spędza się rajski dzień. 
Wracam do pokoju dopiero wieczorem. Delektuję się jeszcze cudownym zachodem słońca. 


Kolacja w pobliskiej restauracji zostaje niestety zakłócona przez wrzeszczące i biegające po całej sali dzieci, nad którymi kompletnie nikt nie panuje. 
Do pokoju wracam już niemal zupełną nocą.



Rano jeszcze szybki spacer po mieście Rab,


ostatnie spojrzenie na charakterystyczny chorwacki widok 


i powrót do domu...

Już w korku na granicy zaczynam tęsknić.




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Gdy wytchnienie odnajdujesz w meczecie

Rekompensata i pistacje z pistacjami w kremie pistacjowym

Olbia znaczy szczęśliwa