- Faro
Udało się! Doleciałam. Hotel może i nie zachwyca, ale kto by się tam przejmował hotelem, gdy po raptem 3 godzinach lotu z szarej rzeczywistości trafiasz w miejsce, gdzie jest tak ciepło i słonecznie, że nawet nad ulicami rozciągają zadaszenia
Krótki spacer po miasteczku (nie ma zbyt wiele do zobaczenia) i docieram do przemiłej rodzinnej knajpiki. A tam... same pyszności
Najedzona, zadowolona wracam do hotelu. Szybkie spanko, bo jutro wielka wyprawa. Faro to podobno tylko przystanek początkowy przy zwiedzaniu Algarve.
Pobudka! Śniadanie w piekarenko-kawiarence na rogu
Wdrapuję się na skały i rozpoczynam spacer.
Wędrując klifem, co chwilę schodzę na dół, gdzie w zatoczkach kryją się cudne plażyczki
Chwila odpoczynku i idę dalej.
Nagle zauważam coś niesamowitego
Gdy się dobrze przyjrzeć skały wystające z wody, krzak i ziemia tworzą kształt serduszka ❤ Super wrażenie!
Docieram na największą plażę w rejonie. Robi wrażenie, nie powiem
Ilość ludzi niestety wprost proporcjonalna do wielkości plaży...
Mimo to znajduję dla siebie kawałek piaseczku i małą skałkę i zalegam. Kąpiel w oceanie to dość odważna decyzja - woda zimna jak cholera, ale kto z nas nie przechodził w dzieciństwie hartowania w Bałtyku? Nic że usta sine, nic że zęby zgrzytają, kąpiel musi być!
Dość tego dobrego. Czas wracać do Faro. Hmm... Tylko jak? I właśnie dociera do mnie, że ostatni autobus odjechał pół godziny temu. Pani w kasie biletowej na dworcu autobusowym chyba o tym mówiła. Trzeba było słuchać... Ileż razy to zdanie mówię w ciągu roku szkolnego do swoich uczniów, a teraz sama nie posłuchałam swojej własnej rady. Trzeba było słuchać...
Czeka mnie zatem baaaaardzo długa wędrówka. Asfaltem. W pełnym słońcu. Diabli nadali! Idę...
Nie... Nie dojdę. Nie ma mowy. Ratunku! Help! Hilfe!
I nagle jest! Zbawienie! Tak, zatrzymał się! Podrzuci do miasta! Ave!
Uczcijmy zatem szczęście głupka i pożegnajmy Faro. Jutro ruszamy do Lizbony.
Komentarze
Prześlij komentarz