Posty

Wyświetlanie postów z lipiec, 2021

Lošinj fryzjerami stoi

Obraz
Kolejnym etapem mojej wyprawy jest wyspa Lošinj.  Jadę do Zadaru. Miasto "zaliczone" w zeszłym roku. Tym razem jadę jedynie do portu. Jako że na Lošinj płynie tylko jeden prom o 9:00, postanawiam być na miejscu dwie godziny wcześniej by mieć pewność że się na niego dostanę.  Wygląda na to, że się dostanę. W porcie nie ma nikogo. Nikoguteńko!  Facet z psami się nie liczy. I tak nie wiadomo skąd i po co się tam wziął o 7 rano. Samochód zostawiam w jakże długiej kolejce i idę na kawkę.  Przy okazji dokonuję ciekawego odkrycia. W torbie przeznaczonej wyłącznie na wyjazdy wakacyjne odnajdują się gadżety z Hiszpanii i Portugalii.  Dwa lata przesiedziały w kieszonce :))) Miło powspominać. Na wspomnienia mam czas. Prom płynie 6 godzin.  W końcu jednak dopływa do portu w Mali Lošinj. Bez trudu odnajduję swoją kwaterę. Jakże inną od tej na Pag... Okazuje się nawet, że jest ciepła woda! I Internet! A więc jednak można...  Chwila oddechu i ruszam do miasteczka. Ma...

Pag - Księżyc dla liliputów

Obraz
Przedziwna to wyspa ten Pag. Roślinności praktycznie żadnej. Naprawdę mam wrażenie że wylądowałam na Księżycu. Czy to słynna Route 66? Nie, to droga w środku pola, taka autostrada przez Księżyc. Jedno jest pewne - asfalt lepszy niż w centrum Łodzi. Pomińmy jednak stan łódzkich dróg i pomińmy też stan mojej kwatery (oj, oberwie się właścicielom w recenzji). Łazienka w pokoju jest tak mała, że nawet ja - a wzrostem jak wiadomo nie grzeszę - czuję się tu jak Guliwer. Z trudem mieszczę się pod prysznicem. Kogo oni tu kwaterują? Krasnoludki?  W hotelu znajduje się restauracja. Pożeram nieprzyzwoitą ilość węglowodanów i idę spać.  Na szczęście traktuję ten szumnie nazwany hotel jak sypialnię i bladym świtem ruszam wgłąb wyspy. Zatrzymuję się na chwilę przy fabryce soli. Pozyskuje się ją tutaj podobnie jak na Malcie. Docieram do miasteczka Pag. Przyjemne miejsce. Kolejny raz przekonuję się, że Pag to wyspa liliputów. Wszystko tu mają takie malutkie...

Czy to Kostaryka?

Obraz
I stało się. Wróciłam do Chorwacji. 1100km pokonane. Jechało się całkiem nieźle, ale po kieliszku domowej produkcji śliwowicy zaproponowanej przez gospodarza, zmęczenie wyszło i zwyczajnie padłam trupem. Dobrze, że było się gdzie wyspać.  Rano pobudka, szybkie śniadanie i ruszam na szlak! Kostaryka?! Nie, Jeziora Plitwickie. Choć widoki naprawdę przywodzą na myśl odległą Amerykę Środkową.  Wycieczkę odwołaną rok temu udało się zrealizować jako pierwszy punkt tegorocznego programu. 11km spacerkiem (no dobrze, momentami nie było lekko) wokół pięknych jezior.  Miejsce bardzo podobne do Parku Narodowego na wyspie Mljet .  Tam jednak nie było wodospadów. Ani kaczek bezwstydnie wystawiających kuper za każdym razem, gdy próbowałam zrobić im zdjęcie Nie było też takich tłumów... Tyle w kwestii dystansu...  Spadam stąd. Pytam panią w punkcie informacyjnym czy można chodzić poz...

Gdy droga wzywa

Obraz
Porządkując fotki w telefonie natknęłam się na zdjęcie zrobione w zeszłym roku w Słowenii, tuż przed granicą chorwacką.  I nagle usłyszałam szept. Chyba po chorwacku.  Droga wzywa! Czas ruszać! Przyznaję, że plan na tę podróż mam gotowy od dawna. Chorwacja zrobiła na mnie wrażenie, a Covid nie odpuszcza, więc w tym roku też jadę samochodem. Do Chorwacji szlak przetarty, a zatem Let's go! Rok temu ominęłam Park Narodowy Jezior Plitwickich . Bilet cholernie drogi, a czynna była tylko jedna (najkrótsza) trasa. I dobrze zrobiłam. Ceny biletów spadły o 1/3 i choć nadal są pioruńsko drogie, to tym razem zamierzam odwiedzić ten park. Planowana trasa? Na pewno nie krótsza niż 9km. Dalej plan zakłada całkiem intensywną (jak zwykle) wyprawę: Pag , Lo š inj , Cres , Pula , Rovinj , Krk , Rab