Posty

Wyświetlanie postów z sierpień, 2020

Dlaczego jestem królikiem z Duracella, czyli I claim the world for myself again

Obraz
I tak oto dobiega końca moja chorwacka przygoda. Wydawało się że niespełna 3 tygodnie to długo. I rzeczywiście, w Grecji trochę się dłużyło. Teraz zupełnie nie.  Zadar. Ostatni przystanek. Dosłownie przystanek, czas przystanąć choć na chwilę. Nie mam już siły więcej łazić. Dość szybko zwiedzam zatem miasto (pierwsze bez schodów i chodzenia pod górę - dlaczego dopiero teraz, pytam?!)  Idąc nadbrzeżem docieram do morskich organów. Swoisty architektoniczny instrument - z dziur w chodniku i schodach wydobywają się dźwięki, które tworzą uderzające o brzeg fale.  Trudno to nazwać muzyką, ale robi takie wrażenie, że wracam tam jeszcze wieczorem.  Dwukrotnie oglądam też Powitanie Słońca, czyli świecącą w nocy instalację.  Okazuje się, że w Zadarze można też przez chwilę poczuć się jak w Egipcie.  W przydrożnym ogródku, ot tak pręży się dumny sfinks. Skąd on się tam wziął? Otóż wcale...

Split & Trogir

Obraz
Opuszczając Brać zaglądam jeszcze do najstarszej wioski na wyspie - Škrip.  Kamienne domki, kamienne dachy  Wchodzę też do muzeum oliwy, gdzie otrzymuję solidną dawkę informacji o produkcji dawniej i dziś.  Na koniec mały poczęstunek  i ruszam do portu. Ostatni prom w czasie tej wyprawy.  W oddali widać już Split Rozpakowuję walizę i ruszam na zwiedzanie! Nad miastem zbierają się ciężkie, deszczowe chmury. Biegiem wracam do pokoju.  I po co tak gnałam? Przeszło bokiem...  Dobrze, że mam tak blisko do Starego Miasta, mogę po chwili wyruszyć ponownie. Trochę jak w Madrycie.  Miasto wieczorem prezentuje się nawet lepiej niż w ciągu dnia. Ludzi jest chyba więcej niż w wszędzie dotąd, a Polaków więcej niż Chorwatów. Rozumiem niedawne kolejki do lokali wyborczych.  Zmywam się stąd. Promenada jak na Majorce....

Na morderczym szlaku

Obraz
Wyspa Barć. Chyba najbardziej znana z niesamowitej plaży Zlatni Rat, czyli Złoty Róg. Rzeczywiście robi wrażenie.  Tłumy na niej też, ale nie było tak strasznie jak w słynnej Makarskiej, przez którą na szczęście tylko przejeżdżałam. Tutaj udało się nawet znaleźć miejsce w cieniu. Choć ja wybrałam jednak pełne słońce. Trzeba się w końcu porządnie przysmażyć. Lenistwo pełną gębą. Należy mi się po wszystkich wędrówkach, które już odbyłam i przed tymi, które mnie jeszcze czekają.  Droga powrotna do pokoju nie jest lekka. Półgodzinny spacer w upale, oczywiście pod górę. Widoki jednak rekompensują wszystko Ta woda jest przecudna! Nie spodziewam się nawet jak szybko nadejdzie kara za grzech lenistwa...  Wyprawa do Pustelni Blaca. Na początek próba podjazdu samochodem drogą, którą po prostu nie da się jechać. Wszyscy śmiałkowie poddają się w przedbiegach. Ja nawet nie zdaję sobie sprawy ile mam w sobie siły, by pomóc wypchanąć zakop...

Nie jestem kawą. Uszczęśliwiam siebie.

Obraz
Piekielny Hvar pokazuje mi swoje drugie oblicze. Przyjazne, leniwe, łagodne. Wczorajsza wycieczka do Stri Gradu (czy to się tak odmienia? Czy to się w ogóle odmienia?) uświadamia mi jak ważne jest uszczęśliwianie samej siebie. Małym szczęściem jest spacer po uroczym miasteczku. Mam wrażenie, że czas się tutaj zatrzymał.  Aż rażą mnie komercyjne elementy współczesności, jak parasole przed restauracjami.  Spacerując docieram na miejską plażę. O nie, dziękuję. Wrzeszczące dzieci (czy one mają coś z krtanią?), Muzyka z beach baru i tłum to zdecydowanie nie mój klimat.  I pomyśleć, że zaledwie pięć minut zajmuje dotarcie do miejsca, gdzie nie ma nikogo...  To moje kolejne małe szczęście. Gdy słońce nie daje się już znieść, a głód doskwiera coraz bardziej postanawiam wrócić do Stari Gradu (odmienia się?).  Dokonawszy uprzednio researchu (zaraz ktoś pomyśli, że pracuję w korpo), odnajduję restaurację Blue Door...