Krk, czyli Mielno bez samogłosek
Wczesna pobudka miała swoje uzasadnienie - po drodze na wyspę Krk (czy to się w ogóle da wymówić?) czeka mnie kilka przystanków. Zaczynam od punktu widokowego gdzie pięknie ukazuje się miasto Motovun. Do samego miasta nie jadę, już sobie wyobrażam tę drogę, która tam prowadzi... Jadę za to w okolice miasta Buzet. Tam (z trudem) udaje mi się znaleźć początek szlaku, na który czekam odkąd planowałam tegoroczną wyprawę - Szlak Siedmiu Wodospadów. Zaczyna się bardzo niewinnie. Zgodnie z wytycznymi, które przeczytałam planując tę trasę, należy iść wzdłuż nurtu rzeki. Dlaczego nie zastanowiło mnie, że nurtu nie ma? Nie no, dobrze przecież idę. W tym lesie na pewno coś jest. Jak to co? Siedem wodospadów! Muszą tam być! Muszą, albo nie muszą... Nie ma. Wszystko wyschło. Mimo, że musiało tu w nocy solidnie padać, bo ścieżka jest mokra, a z drzew jeszcze kapie woda. No dobra, pierwszego nie ma, ale drugi będzie. Będzie, albo nie będzie... OK, ...